Szalone mrówki

Z Formicopedia
Skocz do: nawigacja, szukaj

Szalone mrówki Rasberry'ego

Irena Cieslińska, Mrówki atakują Houston, Przekrój.pl 24/2008

Johnson Space Center NASA zatrudniły Rasberry’ego niecałe dwa miesiące temu,
by uchronić się przed inwazją. Za późno. Na terenie Amerykańskiej Agencji
Kosmicznej truciciel znalazł trzy kolonie. – Zważywszy na to, ile jest tutaj
komputerów, nawet te trzy kolonie są w stanie zniszczyć całą infrastrukturę – 
przyznał. – Pracuję w tym zawodzie już 32 lata, ale czegoś podobnego jeszcze 
nigdy nie widziałem.
– Mieliśmy już w tej sprawie telefony z Moskwy – zdradza rzecznik burmistrza
miasta. – Rosjanie chcieli wiedzieć, czy NASA jest w niebezpieczeństwie.
Zapewniłem ich, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
W porządku? Od chwili gdy mrówki zeszły na ląd w Ameryce, zajęły już
terytorium o promieniu niemal stu kilometrów. Najgorsze jest to, jak szybko
potrafią się mnożyć. Ich królowa składa ponad tysiąc jaj dziennie, a że nie
zadają sobie trudu budowania mrowisk, tylko lęgną się, gdzie popadnie (w
skrzynkach z korkami, szufladach kuchennych, donicach kwiatów), mogą wszystkie
siły i całą energię przeznaczać na ekspansję. A są nie do zatrzymania.
Nie mają naturalnych wrogów; żaden z gatunków drapieżnych owadów ani ptaków
jeszcze nie nauczył się żywić obcymi przybyszami.

Nie szkodzą im także dotychczas stosowane środki owadobójcze. Są sprytne:
ciała swych padłych pobratymców traktują jak pomosty pozwalające im pokonać
obszar pokryty pestycydem. – Ci, którzy to widzieli, nie potrafią otrząsnąć
się ze zgrozy. To zupełnie jak z Hitchcocka – płyną gęstą, nieprzerwaną masą
i zalewają wszystko, co napotkają na drodze. Nie wystarcza zabić ich królową,
bo każda kolonia ma kilka władczyń. Na tym etapie wygląda na to, że problem
nas przerasta. Mrówki rozprzestrzeniły się już tak, że nie jesteśmy w stanie
utrzymać ich populacji pod kontrolą – orzekł Roger Gold, entomolog z Teras A&M University.

Przeczytaj cały artykuł:

Mrówki argentyńskie

Informacja z Polskiego Radia z dnia 17 stycznia 2006:

Nowa Zelandia ma problem. Na jej obszarze rozprzestrzenia się bardzo 
agresywny intruz – mrówki argentyńskie. Chociaż są malutkie już dają 
się we znaki mieszkańcom, bo dotkliwie gryzą i tam gdzie osiadły
uniemożliwiają biwakowanie albo weekendowe przesiadywanie w ogródku
czy na werandzie. Co najgorsze – stanowią poważne zagrożenie dla zwierząt.
Po pierwsze konkurują z lokalnymi gatunkami, a po drugie potrafią gromadnie
zaatakować i zjeść na przykład pisklęta w gnieździe. A warto pamiętać, że
Nowa Zelandia jest ojczyzną wielu gatunków, które nie występują nigdzie  indziej. 

Sytuacja stała się na tyle dramatyczna, że rządowy Departament Ochrony 
Przyrody już podjął różne środki zaradcze. Apeluje m.in. do nowozelandczyków,
by opuszczając camping albo letni domek bardzo dokładnie sprawdzali czy 
w ubraniu, sprzęcie i łodzi nie zaplątała im się gdzieś jakaś mrówka,
którą nieświadomie przeprowadziliby w inne miejsce. Szczególne obawy
dotyczą rezerwatów przyrody i wysp z ich unikalną fauną, np. z ptakami kiwi.
Mrówki argentyńskie są zaliczane do 100 najbardziej inwazyjnych gatunków świata.


linki zewnętrzne